Na Zachodzie pojęcia „pozytywizm” używa się wyłącznie w odniesieniu do systemu filozoficznego, u nas - jest to nazwa epoki. Pokolenie twórców literatury pozytywistycznej tworzą ludzie urodzeni w latach 1840-1850, których wspólnym przeżyciem była klęska powstania styczniowego 1863 roku. Brali oni udział w konspiracji i partyzantce, nierzadko trafiali do więzień (nawet kobiety, jak np. Eliza Orzeszkowa, angażowały się w sprawy powstania).
Klęska czynu zbrojnego była tragedią podwójną: powstańcy byli represjonowani (wyroki śmierci, zsyłki, konfiskaty), ale kto wie, czy nie gorsze było traktowanie powstańców jak szaleńców i oskarżanie ich o brak realizmu politycznego. Szczególnej krytyce poddali powstanie konserwatyści galicyjscy. Józef Szujski, Stanisław Tarnowski i Stanisław Koźmian opublikowali w 1869 roku zbiór felietonów pt. Teka Stańczyka (stąd wzięła się ich nazwa - stańczycy). Uznali oni powstanie za nieszczęście, z którego należało wyciągnąć wnioski, by nie trzeba już było płacić takiej ceny, jaką była klęska powstania. Pojawiły się też tony wykpiwające wszelkie próby uznania dla czynu powstańczego. Stańczycy krytykowali powstanie za brak realizmu politycznego i uznali idee frakcji czerwonych za sprzeczne z nauką Kościoła.
KSIĄŻKI OTWIERAJĄ W MAGICZNY SPOSÓB PRZESZŁOŚĆ I PRZYSZŁOŚĆ, SĄ PO STRONIE ŻYCIA, NAWET JEŚLI OPISUJĄ ŚMIERĆ. OTWIERAJĄ OCZY KU PRAWDZIE, CHOCIAŻ BARDZO INTENSYWNIE PRZYGLĄDAJĄ SIĘ KŁAMSTWU. A SŁOWA - TO WODA ŻYCIA, W KTÓREJ JESTEŚMY ZANURZENI I Z KTÓREJ PIJEMY - CIĄGLE NIENASYCENI.
AŁ